O kopalni w Kowarach usłyszałem jakieś dwa, może trzy lata temu – już nie pamiętam od kogo. Potem poznałem jednego z tamtejszych „napieraczy”, Michała Rachwalskiego, który mnie do niej zapraszał.
Dużo opowiadali mi też moi kursanci – że jest tam ciemno, ciasno, niebezpiecznie, że zapiera dech w piersiach, tunele są wąskie, a woda zimna. To coś dla mnie – pomyślałem.
tekst: Igor Bartoszewicz
fot.: Jacek Majek
Rezerwujemy termin, przygotowujemy się, aż nadchodzi dzień wyjazdu. Jest październik, pada deszcz, pogoda pod psem. Mamy do przejechania ponad 500 km. Wyruszamy w piątek, chwilę po godzinie 13.00. Na miejsce docieramy po 21.00. Ciemność, deszcz i chatka, w której panuje półmrok. Kilku górali rzuca powitalne spojrzenia spod byka, po czym… podają nam dobre zimne piwo lokalnej produkcji. Artykuł w pełnej wersji dostępny również w Magazyn BlueLife 2017 03reklama
[sam_pro id=”1_10″ codes=”true”]
Artykuł w pełnej wersji dostępny również w Magazyn BlueLife 2017 03