Najnowsze informacje - nurkowanie, podróże, fotografia podwodna i sporty wodne

Radiotelefon ręczny VHF — gadżet czy przydatne urządzenie?

Fot.: Pixabay/Maria Teresa Martínez
501

Zabierałem się do napisania tego artykułu dość długo, ale po całym sezonie użytkowania fajnego radiotelefonu ręcznego z odbiornikiem AIS mogę coś niecoś napisać od siebie. Dodam, że ręcznych radiotelefonów używam od bardzo dawna i bardzo się do korzystania z nich przyzwyczaiłem, pomimo że na jachtach występują stacjonarne radiotelefony. Będzie to bardzo subiektywna, moja opinia i chętnie poznam Waszą.

 
 

Po co ręczne radio, skoro na jachcie jest stacjonarne?

Po pierwsze, żeby z każdą potrzebą użycia radia nie biegać pod pokład. Pływam głównie na czarterowych jednostkach, na palcach jednej ręki mogę policzyć te, na których radio, albo przynajmniej głośnik od radia, był wyprowadzony do kokpitu. Mówię o jachtach żaglowych, na motorówkach jest prościej, bo przeważnie radio jest zamontowane przy stanowisku sternika. Zatem, żeby nie biegać za każdym razem pod pokład jak ktoś nas woła, albo jak nadawany jest komunikat meteo czy ostrzeżenia nawigacyjne, mam przy sobie ręczne radyjko, które mocno ułatwia mi wtedy pracę.
 
Oczywiście należy mieć na uwadze ograniczenia „ręczniaka”, przede wszystkim mniejsza moc nadawania, przeważnie ok. 5W, a stacjonarne 25 W. No i wysokość umieszczenia anteny. O ile moc nadawania nie ma znaczenia przy odbiorze, to znaczenie ma wysokość umieszczenia anteny dla osiągania zasięgów. Załóżmy, że pływamy małą żaglówką, której maszt ma wysokość 16 m (dla ułatwienia późniejszych obliczeń). Antena jest na topie masztu. Ręczny radiotelefon niech jest na wysokości 4 m (powiedzmy, że w czasie rozmowy radiooperator wstanie i jest wysoki – chodzi o łatwość obliczeń, bo będziemy potem te wielkości pierwiastkować).

 

 
Orientacyjne zasięgi liczymy ze wzoru:

Orientacyjne zasięgi liczymy ze wzoru
Orientacyjne zasięgi liczymy ze wzoru

I wtedy byśmy osiągnęli:
  • dla rozmów prowadzonych pomiędzy dwoma ręcznymi radiotelefonami – 10 Mm
  • dla rozmów z jednej strony z ręcznego radia a z drugiej ze stacjonarnego – 15 Mm
  • dla rozmów pomiędzy dwoma stacjonarnymi radiotelefonami – 20 Mm
 
Widać wyraźnie, że zasięg z „ręczniaka” jest znacznie mniejszy. Ale z drugiej strony 10 Mm to wcale nie tak mało. 10 Mm to dla porównania droga z Gdyni na Hel. Nawet zakładając, że z ręczniaka będą rozmawiać pomiędzy sobą dwaj żeglarze, na jakichś małych łódkach, siedzący podczas rozmowy (wiadomo – ze względu na stabilność) na pokładzie i założymy wysokość umieszczenia anteny na 1 m nad wodą, to i tak zasięg pomiędzy nimi to będzie ok. 5 Mm.
Zatem mając na uwadze to, że zasięgi osiągane z radia ręcznego są mniejsze, ale wcale nie bardzo małe, można przyjąć, że bardzo ułatwia ono pracę przy łączności bardzo bliskiej.
 
Ja najczęściej używam go do łączności z pobliskimi jednostkami, albo przy wejściach do portu. Bardzo się przydaje wtedy radio pod ręką.
 
Zobaczmy, jak mają się zasięgi radia przy odbiorze komunikatów ze stacji brzegowych.
Załóżmy dla łatwości obliczeń, że antena nadajnika stacji brzegowej znajduje się na wysokości 100 m.
  • komunikat na ręcznym radiu z anteną na wysokości 1 m powinien być odebrany z ok. 27,5 Mm;
  • jeśli jacht będzie większy i radio będzie sobie gdzieś wisiało w kokpicie na wysokości 4 m nad wodą, to powinniśmy uzyskać zasięg ok. 30 Mm;
  • jeśli użyjemy radia stacjonarnego, to zasięg zwiększy nam się do ok. 35 Mm.
 
Zobaczmy zatem, że te wartości są do siebie bardzo podobne. Tutaj głównie zasięg „robi” nam wysokość anteny stacji brzegowej.
 
Inna sprawa jest z nadawaniem, obawiam się, że moglibyśmy nie być usłyszani z ręcznego radia przez stację brzegową z odległości dwudziestu kilku mil morskich, bo radio ręczne ma znacznie mniejszą moc od stacjonarnego.
 
Dlatego, gdybym już z takich odległości musiał porozmawiać ze stacją brzegową, na pewno używałbym radia stacjonarnego. Ale do odbioru komunikatów radio ręczne jest świetne.
Kolejne zastosowanie radia ręcznego, to zastosowanie go na dingi, czy też pontonie służącym nam do przemieszczania się na brzeg. Jeśli zajdzie taka potrzeba, możemy go używać do komunikacji ponton – jacht.
 
Proszę pamiętać tylko o zasadzie, że jest to radio do komunikacji wodnej, do morskiej i śródlądowej, ale wodnej. Nie służy do tego, żeby korzystać z niego na lądzie. Korzystamy z niego tylko na łodziach.
 

Radio ręczne z DSC czy bez?

 
Z lewej radiotelefon ICOM M94D z DSC i AIS, z prawej klasyczny radiotelefon VHF - ICOM M25
Z lewej radiotelefon ICOM M94D z DSC i AIS, z prawej klasyczny radiotelefon VHF — ICOM M25
Ponieważ, jak wcześniej wspomniałem, pływam głównie na jednostkach, na których znajduje się radio stacjonarne z DSC, to uznałem, że ręczne radio z DSC nie będzie mi konieczne. Za wyborem radia ręcznego bez DSC przemawiają u mnie następujące argumenty:
 
  • Cena urządzenia – jest wyraźnie niższa, np. ICOM M25, którego od lat używam, kosztuje teraz ok. 900 zł, a radiotelefon z DSC ICOM M94 to już wydatek 1900 zł.
  • Czas pracy na jednym ładowaniu – przy takiej samej pracy, urządzenie z DSC ma wyraźnie krótszy czas pracy. Wyposażane jest w GPS-a, a ten „żre prąd jak betoniarka”. Można zrobić doświadczenie – porównajcie czas pracy swojego smartfona z włączoną aplikacją do nawigacji do czasu pracy bez tej aplikacji.
  • Poręczność – radiotelefon bez DSC jest mniejszy i jakoś lepiej leży w ręce. Podstawową wadą radiotelefonu bez DSC jest… brak DSC. No, ale DSC mamy w radiu stacjonarnym.


Długo nie kupowałem radiotelefonu ręcznego z DSC, ponieważ najzwyczajniej w świecie nie był mi on potrzebny. Świadomie się godziłem z faktem, że jedyny przycisk DISTRESS mam na radiu stacjonarnym, ale gdybym nawet miał (a teraz już mam, ale o tym za chwilkę) radiotelefon ręczny z DSC, to w sytuacji zagrożenia, użyłbym w pierwszej kolejności radia stacjonarnego. Większa moc, lepszy zasięg i puszczony w eter numer MMSI statkowy, który służby łatwo mogą namierzyć, do kogo należy.

Sytuację zmieniło pojawienie się na rynku radiotelefonu ICOM M94D, w którym oprócz tego, że mamy DSC, mamy… odbiornik AIS! I to był powód, który w kilku chwilach przekonał mnie do zakupu tego urządzenia. No dobra, chciałem też przetestować sprzęt, w końcu nie będę siebie przynajmniej oszukiwał, że jestem trochę gadżeciarzem, jak z resztą wielu facetów.

Urządzenie nie okazało się tylko gadżetem, ale naprawdę świetnym narzędziem dla kapitana jachtu, zwłaszcza jachtów czarterowych, na których AIS nie występuje jeszcze powszechnie. Co prawda jest to tylko odbiornik AIS, my widzimy, ale nas nie widać, ale jest to świetne źródło o innych jednostkach, zwłaszcza większych od nas, na otaczającym nas akwenie. Oprócz tego, że pokazuje nam te jednostki, to mamy ich numery MMSI i możemy paroma kliknięciami nawiązać z nimi połączenie za pomocą DSC. No i tutaj DSC ma sens. Polecam. O samym radiu i jego wykorzystaniu napiszę chyba osobny artykuł. Podsumowując, jak dla mnie, radio ręczne tylko z DSC – nie przekonuje mnie, ale już radio ręczne z AIS i DSC – szczerze polecam.

 

Widok ASI na radiotelefonie ICOM. Po kliknięciu w dany obiekt otrzymujemy szczegóły na jego temat.
Widok ASI na radiotelefonie ICOM. Po kliknięciu w dany obiekt otrzymujemy szczegóły na jego temat.

Rejestracja

Żeby używać radio ręczne legalnie, należy je zarejestrować. Robi się to zdalnie poprzez stronę UKE, (konkretnie to http://pue.uke.gov.pl) logujemy się przez profil zaufany, uzbrajamy się w cierpliwość i trochę szukamy na stronie w dziale „Konsument” działu „Formularz wniosku o wydanie pozwolenia radiowego na używanie urządzeń radiowych na stacji statkowej (RM-S).” Cóż ich strona może nie jest przyjazna dla użytkowników, ale na ich usprawiedliwienie powiem, że działa. Tam w tej zakładce znajdziecie wszelkie informacje co i jak. Będzie trzeba wnieść opłatę 82 zł (na 10 lat użytkowania radia) i między innymi wykazać się posiadaniem certyfikatu radiooperatora. I tu uwaga, certyfikat ISSA SRC nie jest honorowany, gdyż nie jest to świadectwo radiooperatora. Certyfikaty RYA i polskie UKE jak najbardziej są honorowane.

O ile kupicie sobie radio ręczne bez DSC i go nie zarejestrujecie, do czego nie zachęcam, gdyż można za to oberwać najpierw nawet 1000 zł kary, a przy uporczywym korzystaniu nawet 2 lata odsiadki (Ustawa z dnia 16 lipca 2004 r. Prawo telekomunikacyjne Art. 208. ), to takie radio nawet niezarejestrowane będzie działać w pełni sprawnie.

Inaczej ma się sprawa z radiotelefonami z DSC. Bez rejestracji nie otrzymacie numeru MMSI. Jak go nie otrzymacie, to nie wprowadzicie do radia, jak nie wprowadzicie do radia, to nie będą działały żadne funkcje DSC. Taki numer dla ręczniaków zarejestrowanych w Polsce zaczyna się od 8261, a wszędzie na Świecie zaczyna się od cyfry 8. Mój numer, jakby ktoś chciał mnie gdzieś kiedyś spróbować wywołać to 826100407. 

Komunikat radiotelefonu VHF DSC, bez wprowadzonego numeru MMSI, po próbie wciśnięcia przycisku DISTRESS
Komunikat radiotelefonu VHF DSC, bez wprowadzonego numeru MMSI, po próbie wciśnięcia przycisku DISTRESS

 

Morskie radio VHF, czy tańszy, chiński ręczniak amatorski?

Jestem zwolennikiem urządzeń dedykowanych dla danych zastosowań i na wodzie używam morskich radiotelefonów VHF, a np. w Ochotniczej Straży Pożarnej używam dedykowanych dla straży. Dlaczego? Z prostej przyczyny – każdy przeszkolony w danej dziedzinie weźmie w sytuacji pilnej takie dedykowane radio i bardzo szybko sobie poradzi z nim.

Morskie radio ma sztywny podział na kanały, nie muszę znać częstotliwości, ma przycisk powrotu na kanał 16. Jednym słowem biorę takie radio do ręki i łatwo jestem w stanie uruchomić kanał 16 i nadać komunikat. Jak ktoś mnie poprosi o przejście na inny kanał, to przechodzę łatwo na niego, bez zastanawiania się co w radiu jest zaprogramowane. Oczywiście można te amatorskie radia programować, ale jeśli biorę nieznane radio amatorskie, to nie wiem, co ma zaprogramowane, a biorę nieznane radio morskie i nie muszę się nad tym zastanawiać.

Biorąc pod uwagę popularną chińską markę Baofeng, to miałbym pewne obawy, gdyż duża ilość tych urządzeń jest na liście wyrobów niezgodnych z wymaganiami zasadniczymi (https://bip.uke.gov.pl/lista-wyrobow-niezgodnych) i mogą zakłócać inne transmisje (tu ciekawy film porównujący Baofenga z Kenwoodem – https://www.youtube.com/watch?v=xZN9k_QIHVU). Ale przede wszystkim ich obsługa wymaga programowania i dość dokładnego zapoznania się z instrukcją obsługi. To nie jest radio morskie.

Co z tego, że jest tańsze?

Nie spełnia wymagań stawianych morskiemu radio. To radio amatorskie. Na zdjęciu poniżej Baofeng. Porównajcie z morskim radiem i zastanówcie się, na którym radiu łatwiej ustawić kanał 16, 13, czy przełączyć się na kanał 05,61 lub 62, żeby odsłuchać prognozę pogody?

 

Baofeng amatorski kontra ICOM morski - Na którym znajdziesz szybko kanał 16 i będziesz mieć pewność, że ma poprawną częstotliwość?
Baofeng amatorski kontra ICOM morski – Na którym znajdziesz szybko kanał 16 i będziesz mieć pewność, że ma poprawną częstotliwość?

Podsumowując, polecam korzystanie z ręcznego radiotelefonu VHF. Waszej decyzji pozostawiam to, czy będzie to samo radio VHF, czy radio VHF DSC, czy może jeszcze wyposażone w AIS. Ale jest to wygoda. Poza tym, żeglując w kilka jachtów, to nawet będąc w zasięgu sieci GSM, to prawdziwe wilki morskie używają VHF do komunikacji. Tylko nie podawajcie przez VHF numerów swoich kart kredytowych 🙂