Po wjeździe do parku możemy udać się od razu w kierunku świetnie widocznej w oddali Ayers Rock lub nadłożyć nieco drogi i przejechać kilkadziesiąt kilometrów do majaczącej na horyzoncie Kata Tjuta.
Po drodze leży jeszcze ciekawy punkt widokowy, skąd widać obie skały. Kata Tjuta (czyli w języku miejscowej ludności „wiele głów”) to większa, bardziej urozmaicona krajobrazowo, ale jakby nieco mniej znana „siostra” leżącego 25 km dalej Uluru.
Jest rozległą formacją skalną o wysokości dochodzącej do 1066 m. n.p.m. Istnieje tu kilka szlaków o różnej długości i stopniu trudności, jak choćby Dolina Wiatrów czy Wąwóz Walpa.
Tak jak wskazuje jej aborygeńska nazwa, składa się z wielu (dokładnie z 36) „głów”, czyli kopuł skalnych. Warto poświęcić trochę czasu na eksplorację masywu oraz odwiedzić kilka punktów widokowych, by poczuć ogrom i mistykę tego świętego dla tutejszej ludności miejsca.
Kata Tjuta z bliska – wejście do Wąwozu Walpa, fot. Łukasz Bartosik
Pamiętam moje pierwsze spotkanie z Uluru, gdy po całym dniu spędzonym w jadącym przez pustkowia aucie dojechaliśmy wieczorem pod samą skałę. Wiedziałem ją setki razy w telewizji, czy na zdjęciach, ale nie zdawałem sobie sprawy, że jest tak ogromna.
Przystanąłem na chwilę próbując objąć wzrokiem tego wystającego 348 metrów ponad otaczającą równinę olbrzyma. Dopiero z bliska widać jak bardzo urozmaicona jest jego rzeźba! Ile tu najróżniejszych załomów, wielkich głazów, urwisk, jaskiń, wąwozów i miękkich linii grzbietu pokrytych drobnymi zmarszczkami –wyglądają niczym przykryty gigantycznym całunem śpiący wielkolud.
Po obfitych deszczach, które i tu się zdarzają, ze skały spływają wodospady, tworząc gdzieniegdzie oczka wodne, używane przez zamieszkujący te tereny lud Anangu do jego świętych rytuałów. W ogóle całe Uluru i tereny je otaczające to wielkie święte miejsce dla Aborygenów.
[sam_pro id=”1_10″ codes=”true”]
Można tu też podziwiać ich rysunki naskalne, a wielkie barwne wzory na ścianach monolitu mają wytłumaczenie w ich mitach o stworzeniu świata.
Dobrym pomysłem jest wybranie się na spacer wokół masywu, najlepiej jeszcze przed wschodem słońca. Wędrówka o długości około 9 km pozwala zaobserwować różnorodne formy terenu, poznać trochę tutejszą faunę i florę, zwiedzić skalne zakamarki Ayers Rock, a także zaznajomić się z wierzeniami tutejszej ludności. Wspinaczka na skałę jest możliwa, lecz nie jest zalecana przez gospodarzy tego terenu.
[sam_pro id=”1_11″ codes=”true”]
Szlak bywa stosunkowo często zamknięty z powodu niesprzyjających warunków atmosferycznych, zwłaszcza wysokich temperatur.
Uluru – w świetle porannego słońca, fot. Łukasz Bartosik
Wspaniałym doświadczeniem i, dla wielu, ostatecznym celem podróży, jest ujrzenie wschodu bądź zachodu słońca przy wielkiej skale. Turyści urządzają sobie nieraz uroczyste kolacje w punkcie widokowym na piasku, z nakrytymi białym obrusem stolikami i pełną zastawą, potrawami z grilla oraz wspaniałym australijskim winem.
[sam_pro id=”1_10″ codes=”true”]
Toast obowiązkowo należy wznieść, kiedy ostatnie promienie słońca muskają Uluru, malując na jego powierzchni najprzeróżniejsze barwy.
Od pomarańczy poprzez czerwienie, purpurę i brązy, by wreszcie niczym gasnący nad olbrzymią sceną reflektor, pokryć ją szarym cieniem zmierzchu. Rankiem cały spektakl powtarza się w odwrotnej kolejności po przeciwnej stronie góry.
Uluru – aborygeńskie rysunki w jednej z grot, fot. Łukasz Bartosik