Najnowsze informacje - nurkowanie, podróże, fotografia podwodna i sporty wodne

W wyniku pożaru tonie statek Red Sea Aggressor

Red Sea Aggressor and zodiacs from Lighthouse at the Brothers.
441

Zaledwie kilka miesięcy temu informowano o tragicznych w skutkach wydarzeniach na pokładzie łodzi Conception u wybrzeży Kalifornii, w wyniku którego zginęły 34 osoby. Od kilku dni pojawiają się informacje dotyczące kolejnej tragedii.

 

1 listopada na pokładzie „Red Sea Aggressor”, statku oferującego luksusowe safari dla nurków, zacumowanego na północ od Marsa Alam  w południowej części Morza Czerwonego, doszło do kolejnego pożaru, w wyniku którego zginęła jedna osoba. 18 gości i 12 egipskich członków załogi przeżyło.

 

Według relacji jednego z ocalałych gości, Michaela Houbena, opublikowanych w dniu 5 listopada w internecie, zostało popełnionych wiele błędów. Jego zdaniem, pomimo zapewnień podczas odprawy bezpieczeństwa, że wyznaczona osoba z obsługi będzie pełniła nocną straż, żaden ​członek załogi feralnej nocy nie czuwał, żaden z członków załogi nie obudził się, nie zauważył pożaru i nie podniósł alarmu. Pierwszą osobą, która zareagowała na dym, był gość, który zaraz po przebudzeniu pobiegł do wyjścia awaryjnego z tyłu statku, po odkryciu, że pożar rozprzestrzenił się uniemożliwiając już ucieczkę przez wyjście na rufie. Według relacji, gość z trudem otworzył tylną klapę, ponieważ członek załogi spał na niej na materacu. Houben twierdzi również, że nie usłyszano żadnego dźwięku z pojedynczej czujki dymu.

 

Zdaniem pana Houbena, pożar wybuchł około 1 w nocy, w przedostatnim dniu rejsu. Obudzony krzykami i stłumionym wołaniem „Ogień, Ogień”! wraz z innymi pasażerami udał się z trudem do wyjścia awaryjnego na dziobie, gdzie został przeciągnięty przez właz ewakuacyjny. – „W szalonym tempie dym i ogień rozprzestrzeniały się, było jasne, że gdybyśmy wyszli z kabiny zaledwie 30 sekund później, my też już byśmy nie żyli”.

W relacji czytamy „Kompletna rekonstrukcja ostatnich minut pojawiła się, gdy wszyscy ocaleni zostali przesłuchani przez egipską policję. Gość się obudził. Pachniało dymem, obudził swoją współlokatorkę, próbował — jak ja później — wejść po schodach na rufę. Był w stanie wspiąć się kilka kroków wyżej. Poinformował, że widział intensywną czerwoną poświatę przez gęsty dym, być może po stronie, w której stał ekspres do kawy, może nieco dalej po prawej stronie, gdzie był stół do ładowania. Ale już w tym czasie nie można było dotrzeć do wyjścia tą drogą. Odwrócił się i pobiegł z powrotem, na koniec korytarza na dziobie. Głośno wołał „Ogień”!, waląc w drzwi. To musiał być ten moment, w którym powoli się obudziłem. W przedniej części korytarza otworzył drzwi do kabiny 1, w której znajdowało się wyjście awaryjne.
Kiedy próbował otworzyć wyjście awaryjne, udało mu się zaledwie podnieść klapę o kilka cali. Coś zablokowało właz. Naciskał mocniej, trząsł się … po pewnym czasie udało mu się otworzyć luk i wówczas zauważył przyczynę: na klapie leżał materac, a na nim śpiący członek załogi.
O ile nam wiadomo, był to pierwszy członek załogi, który się obudził. W pewnym momencie między tym pierwszym gościem a mną dyrektor trasy, „pierwszy przewodnik nurkowy”, musiał się obudzić. Leżał w kabinie 2, również na dolnym pokładzie, na dziobie, w pobliżu wyjścia awaryjnego. Nikt nie pamięta, kiedy wyszedł z kabiny — o ile wszyscy wiemy, musiało to być przede mną i Helmutem. Miałby czas przebiec się korytarzem, otwierając wszystkie drzwi kabiny i ostrzec pasażerów. Oczywiście nie zrobił tego. Ale powinien był zostać do tego przeszkolony.
W sumie, niektórzy z nas pamiętają, że drugi przewodnik nurkowy, który mieszkał w tej kabinie, pomógł im uciec z dolnego pokładu. My, którzy przeżyliśmy, zgadzamy się: nie obwiniamy poszczególnych członków załogi, mogą oni tylko robić to, do czego zostali przeszkoleni w sytuacji kryzysowej. I w żadnym momencie, od pierwszej sekundy przebudzenia, do piętnastu minut później, łódź płonęła od dziobu do rufy, ani jeden człowiek nie usłyszał, ani jednego dźwięku z detektora dymu.

Z opisu dowiadujemy się również, że osoby które się wydostały, zostały zabrane przez Zodiaki ze statku „Emperor fleet” zacumowanego za „Red Sea Aggressor”. Po sprawdzeniu ilości uratowanych okazało się, że jeden z gości zaginał. Zodiaki krążyły wokół płonącej łodzi jeszcze przez ponad pół godziny, niestety bezskutecznie.

W uzupełnieniu zamieszczonym  6 listopada pan Houben dodaje, iż skontaktował się z nim nurek, który najwyraźniej znalazł szczątki wraku porozrzucane na dużym obszarze, jak po wybuchu. Obecnie jest prowadzone śledztwo w tej sprawie przez lokalne władze.

źródło: taucher.net

Pełny opis wydarzeń 

zostaw komentarz